Jak co miesiąc o tej samej porze wracam z krótkim, obrazowym podsumowaniem. Tym razem w klimatach włoskiej mentalności i polskiej rzeczywistości.
Lipiec był dla mnie czasem absolutnego relaksu i kilku dobrych podróży. Miałam, co prawda, wylądować w Bieszczadach, ale na szczęście dawno temu nauczyłam się, że Plan Jest Elastyczny i jeśli się wali, to znaczy, że trzeba go zmienić na lepszą wersję. No i że warto podróżować, nawet jeśli się wydaje, że okoliczności mówią co innego. W połowie urlopu musieliśmy wrócić do Bydgoszczy, stąd nagła decyzja o północnej Ustce i południowym Lublinie. I wiecie co? Ani trochę jej nie żałuję.
.
.
JESTEM WDZIĘCZNA ZA AirBnb, za szybki i prosty sposób wynajem mieszkań w podróży. Większość z nich jest na tyle komfortowa i przestrzenna, że spokojnie pomieści dorosłych, dzieci, a także ich bagaże, które niezależnie od tego, czy jedziesz na 3 dni, czy na 2 tygodnie, zawsze wyglądają tak samo (przy polskich wakacjach biorę pod uwagę wszystko, łącznie z gradem) ;) Żaden hotel nie da mi takiego wyboru, warunków i świetnej lokalizacji na raz.
.
Tą drogą zamieszkaliśmy w Lublinie, mając najlepszą kawiarnię w mieście tuż za rogiem i imponujące Stare Miasto kilka minut od nas. I co chwilę takie klimaty!
.
.
W Ustce mieszkaliśmy tuż obok aquaparku i świetnej kawiarni, którą odkryliśmy u samych stóp tej szklanej piramidy. Miejsce, które wpływa na człowieka genialnie, nawet gdy kawy nie ma ani kropli. Mega taras na dachu, poduchy, huśtawki, lampiony, wygodne kanapy. Rewelacja! Chętnie bym wszystkich Was tam zaprosiła.
.
CHCIAŁABYM utrzymać w sobie ten stan wakacyjnego luzu do samego końca lata, a nawet i dłużej :) Czuję, że mi to służy, podobnie, jak służy mi włoski styl życia. Tak, jak dotychczas uciekałam od sezonu letniego na podróże wybierając raczej jesienią czy na wiosnę, tak w tym roku cudownie mi się żyje w tym okresie. Miałam w przeszłości zbyt wiele letnich miesięcy, w których zupełnie zapominałam o czymś takim, jak wakacje. Czas, kiedy albo nie mogłam podróżować w ogóle, albo podróżowałam bez przerwy, tyle że służbowo.
.
Tak więc, w tym roku nie przeszkadzają mi żadne tłumy, zwłaszcza, że pewne miejsca dopiero nabierają uroku, gdy jest w nich więcej ludzi. Takie Magiczne Ogrody na przykład, genialne miejsce, które poleciliście mi na fanpage’u. Parking zawalony, setki ludzi, a wewnątrz relaks, spokój, mnóstwo kolorów, zero wifi (dobrze to sobie wymyślili) i dziesiątki miejsc, w których zamiast elektroniki trzeba uruchomić mięśnie, jak tratwy czy drewniane karuzele napędzane siłą ojcowskich ramion ;)
.
CZYTAM głównie w podróży. Ostatnio wzięłam się za lekkie pozycje typu Wakacje w Italii Pellegrino. Kupiłam ją kiedyś w promocji dołączoną do gazety. Wiele się po niej nie spodziewałam, wiadomo, ale wiecie, na letni czas nie zawsze trzeba silić się na ambitne klimaty. Po upalnym intensywnym dniu niekoniecznie mam ochotę na rozmyślania pt. co autor miał na myśli ;) Te klimaty zostawiam sobie na jesień.
.
A tymczasem, wciąż wracam do Sekretów Włoskiej Kuchni Kostioukovitch (można sobie język połamać, prawda?), wyjątkowej biblii, jeśli chodzi o kulinarny świat Italii. Nie znam lepszej! Już sama przedmowa Umberto Eco chwyta za serce, a dalej jest jeszcze 600 stron genialnej wiedzy.
.
Poznanie włoskiej kuchni jest równoznaczne z odkryciem głębokich różnic nie tylko w zakresie nazewnictwa, ale także gustów, mentalności, natchnienia, poczucia humoru, zachowań w obliczu żałoby i śmierci, gadatliwości lub milczenia, które odróżniają Sycylijczyka od mieszkańca Piemontu czy mieszkańca Wenecji Euganejskiej od Sardyńczyka. Być może we Włoszech bardziej niż gdzie indziej poznanie kuchni oznacza poznanie duszy mieszkańców kraju.
.
PRACUJĘ NAD hm… trudno mi powiedzieć nad czym, bo w lipcu – przede wszystkim – gruntownie od pracy odpoczęłam. Produktywność tego wymaga, by czasem wrzucić na luz. I to mi pomaga, zwłaszcza, że pomimo odpoczynku, dopięłam kilka zmian na blogu, sporządziłam archiwum postów, stronę z opiniami, jutro poleci do Was pierwszy wakacyjny Kawowy List, a w czwartek wieczorem spotykamy się na żywo w naszej grupie, do której Was serdecznie zapraszam, najlepiej z lampką dobrego wina. Zaczynamy punktualnie o 20:00 :)
.
No i wiecie, jak to jest, gdy człowiek zwolni obroty. Nagle przychodzi mu do głowy tyle pomysłów, że nie nadąża notować. Grunt to potem wybrać, które z nich warto wcielić w życie i… po prostu to zrobić.
.
CIESZĘ SIĘ ogromnie, bo dostałam zaproszenie na Blog Forum Gdańsk, najważniejszą konferencję blogową w Polsce. A zatem znów morze :) I choć wiem, że do tego czasu wydarzy się jeszcze wiele pięknych rzeczy, to miło żyć z poczuciem, że równo z końcem lata czeka mnie jeden z najbardziej inspirujących weekendów w historii bloga.
.
UCZĘ SIĘ radości życia od mojego najmłodszego synka, bo on ma jej w sobie tyle, że mógłby obdarować cały poligon. Tak na mój widok nie cieszy się żaden inny człowiek na ziemi ;) Ten mały szkrabik zaczyna dzień od przybicia piątki samemu sobie w lustrze i ma w sobie tyle entuzjazmu, że jak na niego patrzę, kawa mi już niepotrzebna.
Wspólne podróże mają w sobie moc. Zamiast zniechęcać się na myśl o pakowaniu całej piątki, nie mogę się doczekać, aż znów ruszymy w trasę. Nieważne jak daleką.
.
CZEKAM NA moment, w którym na moim własnym osiedlu zacznę spotykać obywateli słonecznej Italii. Nie jest to łatwe, bo mieszkam na obrzeżach, ale skoro w ostatnim tygodniu kilka kroków ode mnie powstało miejsce z naprawdę dobrą kawą (a nie, jak dotychczas, typowe kawiarnie), a w innym miejscu świetna lokalna palarnia kawy – to z łatwością da się przemycić i kolejne rzeczy z włoskiej rzeczywistości w polską mentalność.
Tego sobie i Wam życzę!
.
Teraz czas na Ciebie, razem tworzymy to miejsce. Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie:
* Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie ważna wskazówka.
* Posmakuj Kawowego Listu, który poderwie Cię w górę lepiej niż tirami s?.
* Dołącz grupy Prawdziwe Włochy, gdzie spotykają się praktycy i entuzjaści włoskich podróży.